80. Drzazgi - Joanna Bartoń


Autor: Joanna Bartoń
Tytuł: Drzazgi
Wydawnictwo: JanKa
Liczba stron: 171


Masz dzieci, zapytałam, a ona odpowiedziała, mam dzieci, ale one nie mają matki.

Intryga jest kryminalna: syn - poczęty z wielkiej miłości przez rodziców niedojrzałych, wychowywany przez matkę, okaleczoną emocjonalnie - wyrasta na artystę, który zdolny jest do zabójstwa. Matka musi się zmierzyć z wyrzutami sumienia, co oznacza konieczność przeanalizowania własnego życia (w tym związków z najbliższymi, przede wszystkim z matką), ale musi też stawić czoło opinii publicznej, nieskłonnej do rozumienia, lecz do potępienia. Autorka jednak nie prowadzi narracji jak w kryminale, lecz jak w powieści psychologicznej, a przy tym korzysta z języka powściągliwego i wyrazistego zarazem. Przedstawia równie przekonująco odpryski życia wielkomiejskiej Łodzi, nocnego Krakowa, wakacyjnego Wybrzeża, wsi pod Legnicą oraz emigracji na Wyspach Brytyjskich. 

"Drzazgi" to książka z założenia ma być kryminałem. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. To w całości książka psychologiczna, która nie należy do łatwych. Najczęściej czytam książki dla przyjemności, przy których mogę odpocząć. Rzadko mi się zdarza czytać poważne książki, ale kiedy to już nadchodzi, to chcę z nich wyciągnąć najważniejsze rzeczy. 

"Drzazgi" to tak naprawdę książka o psychice Liliany. Na stronach powieści widzimy myśli głównej bohaterki. Jest ona zniszczona. Ma syna, ale ona nie jest matką; miała dzieciństwo, ale nie była dzieckiem. To trudny temat do zrozumienia, ale przekaz autorki jest w miarę zrozumiały. Jest mnóstwo książek o niedojrzałych rodzicach, ale wizja Joanny Bartoń jest inna, zupełnie oryginalna. 

Mistrzostwem w tej książce są dialogi. Czytając rozmowy czułam się jak w transie. Wszystko było obrazowe, wyraziste, zrozumiałe. Wydaje mi się, że w powieści psychologicznej dialog ma ogromne znaczenie. To często po rozmowach bohaterów poznajemy inne punkty widzenia. W tym przypadku zdecydowanie mogę powiedzieć, że to była najlepsza część książki. 

Trudno nie wspomnieć o wydaniu książki. Mimo prostoty okładki to pokochałam ją. Dobór kolorów oraz metafora obrazka do mnie bardzo przemawia. Sama nie potrafię powiedzieć co konkretnie mnie urzeka. Po prostu jak tylko wzięłam pierwszy raz książkę w ręce to zakochałam się. Wydanie jest świetne, rozmiar czcionki też jest ważny i tutaj jest ona bardzo dobra. Dzięki temu książkę czyta się nieco szybciej. 

To co dla mnie było minusem to "skakanie" w czasie. Raz mamy przeszłość, potem przyszłość. Na początku troszkę mnie to gubiło. Wiem również, że ten zabieg dodaje energii tekstowi. Nie jest on jednolity, nudny. Dzięki temu w fabule ciągle się coś dzieje. Jest wiele zwrotów akcji, co czasami może zdenerwować. Autorka bawi się czytelnikiem. Już myślimy, że zagadka została rozwiązana, po czym okazuje się, że mamy jeszcze więcej pytań.

Najgorsza jest irytacja bohaterką. Wiem, że była to przemyślana decyzja, dlatego nie uznaję tego za wadę. Nie możemy co chwilę dostawać bohaterów, których kochamy od samego początku, ponieważ kiedyś to się w końcu ludziom znudzi. Czasami potrzeba irytacji w naszym życiu. Tutaj dokładnie to dostaniemy. 

W tej książce znajdziemy wszystko. Ból, rozpacz, tajemnicę. Są tutaj też te pozytywne chwile, ale tak naprawdę to dramatyczna książka. Każdy może zwrócić uwagę na coś innego. Może wyciągnąć coś dla siebie. Czytając tę powieść miałam sprzeczne uczucia. Wiele sytuacji było dla mnie wstrząsających, ale to co jest najważniejsze. Wszystko było realistyczne. Jak tak pomyślę, to takie sytuacje dzieją się w życiu każdego z nas. Niektórzy o tym mówią, a większość nie. Jedyne co chciałabym jeszcze dodać to to, że zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, chociażby z ciekawości. Kto wie, może ktoś przemyśli swoje poczynania. 

Ocena książki: 8/10
Buziaki, Oliwia ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

9. "Homo artist" - Michał Jakub Krym

7. [PRZEDPREMIEROWO] "Marriage For One" - Ella Maise

10. "Pasterze dolin" - Elżbieta Juszczak